WYDARZENIA

WSPOMNIENIE ARTYSTY

  • Drukuj

Miniony, 2016 rok, jak każdy inny, zmusza do refleksji, do wspomnień z przebytej drogi. To również wertowanie kartek z kalendarza. Przeglądając swoje osobiste zapiski oraz zdjęcia natrafiłem na postać naszego Kolegi z lat studiów w WSOWZ.

Ryszard - Aleksander GRZEŚ (1950-2007). Można powiedzieć - człowiek trojga imion. Przede wszystkim oficer WP, a jednocześnie artysta plastyk o niebywałej wrażliwości i umiejętności patrzenia na świat. Moje wspomnienia o Nim dotyczą zaledwie kawałka Jego życia.  Sprawiła to, nasza wspólna służba wojskowa, która złączyła nas, wywierając duży wpływ na naszą przyjaźń. Przede wszystkim Szkoła Oficerska, a w niej cztery lata bycia razem w jednym pokoju. Wszystko to spowodowało, że nie byliśmy dla siebie obojętni. Nie przypominam sobie bym przewidywał kiedyś, że Ryszard skończy studia plastyczne, że wojsko oddeleguje Jego służbowo na 5 lat, umożliwiając skończenie cywilnych studiów. Nie sądziłem też, że po latach będziemy musieli mówić o Nim już w czasie przeszłym. Już wtedy zdradzał już swoje umiejętności planistyczne, a wynikiem naszej wspólnej pracy jest Tablo 8 kpchor, jakie zrobiliśmy na zakończenie szkoły. Przyznacie jest inne niż tabla pozostałych kompanii.

Serią zdjęć chciałbym przypomnieć sylwetkę Ryszarda Grzesia. Zainspirowało mnie odszukane przypadkiem Zaproszenie na wystawę jaką w 2002 roku miał w Klubie DWLąd na Cytadeli (gdzie wówczas pracowałem). To było jedno z naszych ostatnich spotkań. Tak w ogóle to inaczej się umawialiśmy w przyszłości. Miałem nawet kiedyś spędzić z Nim część urlopu w celu nauczenia się malowania farbami. Zapraszał mnie  do Wrocławia, ale niestety nigdy do tego nie doszło. Był szalenie zabieganym artystą, malowanie, wystawy, warsztaty w plenerach itp. Jedyny raz, pamiętnego 2002 roku gościłem Go w domu w Rembertowie, a jazdę Syrenką na dworzec PKP - Warszawa Wschodnia - wspominaliśmy sobie przy każdej rozmowie telefonicznej. To była jazda bez trzymanki. Śpieszyliśmy się bardzo, by zdążyć na ostatni pociąg do Wrocławia.

  Opłynęło wiele lat kiedy dowiedziałem się, że choruje. Dzwoniłem do Niego, rozmawialiśmy podczas jego dializy i potem to.... Kiedy kilka dni po dacie Jego imienin zadzwoniłem z opóźnieniem do Jego domu, telefon odebrała małżonka, która na pytanie czy zastałem Rysia - szeptem wypowiedziała to czego nigdy się nie spodziewałem ... przepraszam, ale Ryszard od roku nie żyje
Nie wiedziałem co powiedzieć. Jak było mi wówczas bardzo przykro.